Leciałam pod postacią smoka, nic nie zakłócało ciszy, oprócz ciszego szumu skrzydeł. Nie potrzebowałam nic więcej, ale z jakiegoś powodu poczułam dreszcze oznaczające zbliżającą się przemiane. Mimo, że tego nie chciałam coś zamieniło mnie w awatara i zaczęłam spadać... Poczułam ból oznaczający koniec lotu. Czułam się jakby, każda kość była złamana, lub co najmniej popękana.
- To znowu Ty... - usłyszałam znajomy głos obok siebię.
Zignorowałam to i starając się nie jęknąć z bólu, uleczyłam swoje rany. Złamania, pęknięcia, skręcenia - wszystko. Dziwiłam się, że jeszcze żyję, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi. Ból zelżał wraz z etapem uleczania. Ryan zauważał, że zwracam już na niego uwagę i podjął swój monolog... <Ryan? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz