wtorek, 25 czerwca 2013
Od Lumen
„Płonący dom, wokół którego rozciągają się resztki niegdyś wspaniałego lasu. Teraz ruiny. Czarny, gryzący dym, wypierający z płuc powietrze. Teraz czarna mgła. I kobieta. Właściwie to młoda dziewczyna. Biegnie przez zniszczony hol, omijając spadające belki. Wie, że nie ucieknie. Nie obchodzi jej co się z nią stanie, pragnie jedynie ochronić swoją córkę. Ostatkiem sił wypycha pociechę za drzwi. Zanim ginie, przywalona przez ciężki strop, udaje jej się jeszcze wykrztusić:
-Uciekaj do Gadziej Opoki, Lumen…”
~
-Nieee!- mój wrzask potoczył się echem po okolicy. Gwałtownie zerwałam się z trawy, wzbudzając tumany piasku, powstałego w wyniku mojej ostatniej podróży w czasie. Kaszlnęłam głośno, próbując pozbyć się zalegającego w gardle pyłu. Tinúlen, mój słowik, spojrzał na mnie z niepokojem.
-Miałeś rację- wyszeptałam przez łzy.- Nic więcej nie powiedziała.- byłam zdruzgotana. Gadziej Opoki, o której mówiła mama, szukałam już trzy lata. Jak do tej pory - na próżno. Zwiedziłam chyba wszystkie wymiary jakie się dało, ale nic nie znalazłam. Miałam cichą nadzieję, że kiedy uciekałam, niedosłyszałam dokładnych wskazówek, a jedynie ich część. Dzisiejsza „wycieczka” pozbawiła mnie jednak złudzeń. Matka musiała bredzić, a my w swej ufności uwierzyliśmy, że mówiła prawdę. Jednym słowem staliśmy się żebrakami – dosłownie i w przenośni. Westchnęłam ciężko.
- Tinúlen! Musimy się zbierać. Tu nic nie znajdziemy…- zawołałam do ptaka, ocierając pot z czoła.- Tinúlen?- spytałam niepewnie, czując jak robi mi się coraz bardziej gorąco. Zaraz…Gorąco?! Przecież jeszcze przed chwilą było chłodno, a nawet zimno. Zdałam sobie sprawę, że już od dłuższej chwili czuję czyjś oddech na karku. Powoli odwróciłam się do tyłu, obawiając się tego co tam zobaczę. Zacisnęłam mocno powieki modląc się, aby był to tylko zły sen, niegroźna mara nocna. Jęknęłam, kiedy doszedł do mnie odór zepsutych jaj. Niezdecydowana jak się zachować, otworzyłam oczy, po czym cofnęłam się gwałtownie. Nic nie widziałam – nic poza wielkimi ślepiami wiwerny!
-Co ona tu robi?- wyszeptałam rozglądając się na boki.- Przecież jej legowisko znajduje się dobry kawałek drogi stąd. Chyba że…- poczułam jak robi mi się słabo.- Chyba że szuka pożywienia dla swoich dzieci!- spojrzałam przerażona na gada, a z moich ust wydobył się niekontrolowany wrzask.
<Ryan? Shervana?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz