piątek, 28 czerwca 2013

wtorek, 25 czerwca 2013

Od Lumen


„Płonący dom, wokół którego rozciągają się resztki niegdyś wspaniałego lasu. Teraz ruiny. Czarny, gryzący dym, wypierający z płuc powietrze. Teraz czarna mgła. I kobieta. Właściwie to młoda dziewczyna. Biegnie przez zniszczony hol, omijając spadające belki. Wie, że nie ucieknie. Nie obchodzi jej co się z nią stanie, pragnie jedynie ochronić swoją córkę. Ostatkiem sił wypycha pociechę za drzwi. Zanim ginie, przywalona przez ciężki strop, udaje jej się jeszcze wykrztusić:
-Uciekaj do Gadziej Opoki, Lumen…”
~
-Nieee!- mój wrzask potoczył się echem po okolicy. Gwałtownie zerwałam się z trawy, wzbudzając tumany piasku, powstałego w wyniku mojej ostatniej podróży w czasie. Kaszlnęłam głośno, próbując pozbyć się zalegającego w gardle pyłu. Tinúlen, mój słowik, spojrzał na mnie z niepokojem.
-Miałeś rację- wyszeptałam przez łzy.- Nic więcej nie powiedziała.- byłam zdruzgotana. Gadziej Opoki, o której mówiła mama, szukałam już trzy lata. Jak do tej pory - na próżno. Zwiedziłam chyba wszystkie wymiary jakie się dało, ale nic nie znalazłam. Miałam cichą nadzieję, że kiedy uciekałam, niedosłyszałam dokładnych wskazówek, a jedynie ich część. Dzisiejsza „wycieczka” pozbawiła mnie jednak złudzeń. Matka musiała bredzić, a my w swej ufności uwierzyliśmy, że mówiła prawdę. Jednym słowem staliśmy się żebrakami – dosłownie i w przenośni. Westchnęłam ciężko.
- Tinúlen! Musimy się zbierać. Tu nic nie znajdziemy…- zawołałam do ptaka, ocierając pot z czoła.- Tinúlen?- spytałam niepewnie, czując jak robi mi się coraz bardziej gorąco. Zaraz…Gorąco?! Przecież jeszcze przed chwilą było chłodno, a nawet zimno. Zdałam sobie sprawę, że już od dłuższej chwili czuję czyjś oddech na karku. Powoli odwróciłam się do tyłu, obawiając się tego co tam zobaczę. Zacisnęłam mocno powieki modląc się, aby był to tylko zły sen, niegroźna mara nocna. Jęknęłam, kiedy doszedł do mnie odór zepsutych jaj. Niezdecydowana jak się zachować, otworzyłam oczy, po czym cofnęłam się gwałtownie. Nic nie widziałam – nic poza wielkimi ślepiami wiwerny!
-Co ona tu robi?- wyszeptałam rozglądając się na boki.- Przecież jej legowisko znajduje się dobry kawałek drogi stąd. Chyba że…- poczułam jak robi mi się słabo.- Chyba że szuka pożywienia dla swoich dzieci!- spojrzałam przerażona na gada, a z moich ust wydobył się niekontrolowany wrzask.

<Ryan? Shervana?>

czwartek, 20 czerwca 2013

Nowa członkini!

Witamy Cię z wielką radością, Venturo !


Ventura Xer'vai

Od Shervany do Ryan'a

- Wracam z Tobą. - powiedziałam z uśmiechem, na co tamten zareagował westchnieniem:
- Znając Twoje zdolości do robienia sobie krzywdy, to nie wrócimy tam przed północą.
- Widzisz w tym jakiś problem? Bo ja nie.
Nie odpowiedział. Postanowiłam wyjść na prowadzenie i trochę zmienić kierunek. Zamiast na wschód w stronę Twierdzy to skierowałam się na północni-wschód do gniazda wywern. Chciałam się troszkę pobawić, a przy okazji Ryan'a powkurzać. Jak ja to uwielbiam - pomyślałam z uśmieszkiem na twarzy. W głowie odliczałam sobię, za ile będziemy na miejscu, by zobaczyć jego minę. Wtedy kawałek od celu stało się...
< Ryan? ;D >

Od Ryan'a CD Shervany

- No bo... Yyy... Noo... Ja... Ten... Musiałem coś załatwić na Równinie... - jąkałem się. Poczułem jak gorąco rozlewa się od mojego karku w dół.
- Yhym ... Na pewno ! - odpowiedziała niezbyt przekonana Shervana.
- Lepiej żebyś już wracała ! - powiedziałem z nową pewnością w głosie...
Dziewczyna odwróciła się i zaczęła odchodzić w stronę przeciwną do tej skąd przyszedłem wcześniej. W chwili gdy myślałem, że dała za wygraną odwróciła się i krzyknęła :

<Sheruś ? ;3>

Nowa członkini !

Witamy cię z wielką radością, Lucindo !


 Lucinda Abbey Carelle  Moonlight

środa, 19 czerwca 2013

Od Shervany do Ryan'a

Dogoniłam go. Zdziwiło mnie, że był pod postacią avatara, czego raczej unikał. Zagadałam za nim:
- Dobrze wiesz, że mogę wyleczyć, każdą rzecz. Po co więc ta gadka?
- Jakby zabrakło Ci Mocy.
- Tego również mam pod dostatkiem. - postanowiłam zmienić temat. - Co porabiasz w tych stronach? Miałeś pilnować zachodniej części... < co Cię tu sprowadza, Ryan?>

Od Ryana CD Shervany

- Kolejny raz w tym miesiącu spadłaś ,od tak, z nieba! Czy ty mózgu nie masz ?! A co jakby tutaj było na przykład stado perytonów, to co ? Pierw być nabiła się na rogi, a później zostałabyś stratowana ! Albo gdybyś zleciała na Bagnach ? W avatarze i to jeszcze z połamanymi wszystkimi kośćmi pożyłabyś maksimum  trzy minuty ! Cały czas dbam o ciebie, chronię cię, a ty w ogóle tego nie szanujesz ! Dobrze wiesz, że gdybyś zginęła sam bym sobie z tym wszystkim nie poradził ... - zacząłem nawijać jak nakręcony. Te wszystkie wpadki, lub bardziej upadki, Sher denerwowały mnie bardziej niż olbrzymy mgielne włóczące się po moich terenach.
- Oj tam ! Przecież nic mi się nie stało ! - uśmiechnęła się dziewczyna. Westchnąłem zrezygnowany i odwróciłem się z zamiarem powrotu do twierdzy.

<Sher ? >3 >

Od Shervany do Ryan'a

Leciałam pod postacią smoka, nic nie zakłócało ciszy, oprócz ciszego szumu skrzydeł. Nie potrzebowałam nic więcej, ale z jakiegoś powodu poczułam dreszcze oznaczające zbliżającą się przemiane. Mimo, że tego nie chciałam coś zamieniło mnie w awatara i zaczęłam spadać... Poczułam ból oznaczający koniec lotu. Czułam się jakby, każda kość była złamana, lub co najmniej popękana.
- To znowu Ty... - usłyszałam znajomy głos obok siebię.
Zignorowałam to i starając się nie jęknąć z bólu, uleczyłam swoje rany. Złamania, pęknięcia, skręcenia - wszystko. Dziwiłam się, że jeszcze żyję, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi. Ból zelżał wraz z etapem uleczania. Ryan zauważał, że zwracam już na niego uwagę i podjął swój monolog... <Ryan? xd>

Od Ryana CD Aryi

Podszedłem bliżej leżącej dziewczyny. Wiedziałem, że żyje, po tym, że jej klatka piersiowa wznosiła się i opadała. Oparłem stalowy łuk o pień wysokiej sosny. Wziąłem dziewczynę pod pachy i przerzuciłem na plecy. Drugą ręką sięgnąłem po łuk i w chwili gdy go złapałem, przeteleportowałem się do Twierdzy.

<Aryo ?>

Nowa członkini !

Witamy cię z wielką radością, Shervano !



Shervana e'i Ayi Neruris

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Od Aryi

Nie wiem jak znalazłam się w tym lesie. Nie wiem co było przed. Czułam, że jestem ranna. Nie wiedziałam dokąd podążam. Nie miałam ze sobą ani wody ani jedzenia. Broni, leków - niczego. Spojrzałam w niebo. Ostre światło boleśnie mnie oślepiło. Przetarłam odruchowo oczy. Od razu wróciła mi ostrość widzenia. I wtedy do mnie dotarło. Ktoś mnie goni.
Powietrze wypełnił świst strzał. Zaczęłam uciekać ale dwie z nich trafiły mnie. Jedna w dół pleców, druga w kark. Pomimo tego nadal starałam się biec. Trzecia strzała trafiła mnie w nogę. Upadłam na ziemię. Czułam, że tracę przytomność pomimo tego, że starałam się nie zamykać oczu. W końcu zemdlałam całkowicie.

<Ktoś dokończy?>

Kolejna członkini !

Witamy cię z wielką radością, Aryo !



Arya Indiana Shae H'ghar